Powietrze zmienia stan skupienia z lato na jesień
Coraz chłodniej, wciąż nie grzeją, marznę w dresie
Jak co kwartał zapach przemian, jakby bardziej chce się
Przesilenia, nowy iPhone - po tym poznasz wrzesień. Poznasz stan - taki bez uniesień
Siedzisz sam, a dzisiaj nic cię nigdzie nie poniesie
I znów przysiada się Marla Scrooge, nie skupia się na moim stanie
Próbuję zacząć od słów, a ona ma tylko obrazki w ekranie
Przełączniki do odczuwania. Przyciski do postrzegania
Bez podmiotu, bez orzeczenia - tylko wtedy nie może mieć zdania
Rażą nas niebieskie światła
W słone oczy sypią sól, chcą więcej i więcej
Ja Dyler Durden, Jacob Marley - świecimy w podczerwieni
Ona chce trendy, media darling, ultrafioletem się mieni
Na jej fale bierny, kogo co, Netflix - dopełnia meble z Ikei
Plan był misterny - nic to nie zmieni, Marla - mój gabinet cieni
Rażą nas niebieskie światła
W słone oczy sypią sól, chcą więcej i więcej
Dźwięk i obraz, te stany lekkości, tak daje upust próżności
Z każdym oddechem jeszcze tańsze - przecena możliwości
Otwiera okno, ale skończył się Tlen
Dopamina z LCD jak maski w samolotach - oxygen
Rażą nas niebieskie światła
W słone oczy sypią sól, chcą więcej i więcej
W duchu obecnych świąt Marla musi się bawić
Jak jej najlepsi koledzy: Rupert, Cornelius i Travis
Róg obfitości pali się w dłoniach i długo tak może się palić
Jest tylko jedna zasada: mamić, mamić, mamić, mamić
Rażą nas niebieskie światła
W słone oczy sypią sól, chcą więcej i więcej
Mimo różnic w kolorach czasem mrugnie czerwonym
Nie wiem - to ja czy to ona, na chwilę gasną ikony
Wtedy łapię ją za słowa, raz Ciemnota, a raz Nędza
Jej prywatny sygnalista jak u Karola Dickensa
Rażą nas niebieskie światła
W słone oczy sypią sól, chcą więcej i więcej
I wtedy wraca cisza, wszystko znowu jest stałe
Znika jej szał, wyrównują się szale
Robię jej bezpieczne miejsce - cyfrowy lazaret
Bo Marla nie jest już rakiem, tylko moim homarem