Dziś opowiem wam historię
O metalu który sam
Nie znał nut ani tabów
Kiedy koncert fanom grał
Improwizował
Improwizował jakby Slayer grał
Metronomu bał się wszakże
Był z niego Bacha syn
I nie mówił nic jednakże
Przed koncertem piwo pił
Za sceną pił
Był konsumentem tanich win
Wnet wyszło szydło z worka
I przebrała miarka się
Kiedy po koncercie z wtorka
Kasą nie podzielił się
Nie dzielił się
Tym co z koszulek przyszło nie dzielił się
Lider zwołał więc dwoje
Pozostałych muzyków
Z NIM BRZMIMY JAK ICH TROJE
Rzekła zgraja sceptyków
Brzmieli z nim jak
Ich Troje z nim, tak brzmieli z nim
Teraz wszyscy się rozejść
Szarpidrutów dwóch
Idzie z wami się pobawić
Choć im już brakuje tchu
Choć im już brakuje tchu
Tak bardzo brakuje im już tchu
Choć im już brakuje tchu
Tak bardzo brakuje im już tchu