[ Featuring The Returners, Wsrh ]
Gdy wjeżdżam na bit w skurwielach wzbudzam tylko nienawiść
Bo rap mam dla gry prawdziwy za niego dałbyś się zabić
Kaczor nie szczawik co prawi gówniane mądrości w mic
Pierdolę szajs i wiedzą o tym stąd po Tel Awiw
Wchodzę jak Ice jak Prime Minister Peter Nice dziwko
Wiedz że mistrz jest blisko robię hip hop gdy dla ciebie hajs to wszystko
Lans dla łajz Miami Vice serio W kraju nad Wisłą
Gdzie śmierdzi boazerią i wodą ognistą
Czystą z zagryzką kwaśną synu
Twa gadka tyle warta ile karta bez pinu yo
Kaczor nie partacz szcza na te wizerunki
Co są tak bardzo z ulicy gdy mają za sobą kumpli
Cóż za wyczyn wzbudza śmiech ten tani bal tu najczęściej
Gadam z sensem zjadam wersem z każdym kęsem jak Mikkelsen Hannibal
Wbijam na pa skalp zdzieram
Halt Taki wał po swoje biegnę znów jak pantera bree
Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask
Nie mówię pas mikrofonu blask nadszedł czas
Robimy tak to zawsze pewni swego
Nie pytaj mnie dlaczego na zawsze do upadłego
Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask
Nie mówię pas mikrofonu blask nadszedł czas
Robimy tak to zawsze pewni swego
Ty lepiej poćwicz jeszcze wyskocz do tego
Mimo że zawsze jako pierwsi słyszą jak się nowe rzeczy klei
Nie przepadają za nami sąsiedzi
Ostatnie pokolenie a nie pokolenie ciągłej beki
Kabaret zostawiam Minnelli
Wrzask poprzedził wybuch hasam jak Jorn Kuppur Dybuk
Per mistrzu mi mów stoję jak Maximus pośród trybun
Dla fanatyków to żaden twój a'la Martyniuk
Karny chuj wszystkim amatorom tanich chwytów
Wjeżdżam na bani w stylu Zizou
Nie bawi mnie minimum mnie znienawidź i to wykurw
Zostawiam hałdy syfu z tyłu tumany kurzu pyłu
Wszystko dalej płynie jak ten flow jakbyś zjadł parę piguł
Mam parę knyfów pare rakiet jak ta Steffi Graf
Jak grałem gram bez apatii to nie Demigodz
W kielichach jak mam baluję w czarnym słońcu
Przeginam niczym Carrie White od tak po prostu
Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask
Nie mówię pas mikrofonu blask nadszedł czas
Robimy tak to zawsze pewni swego
Nie pytaj mnie dlaczego na zawsze do upadłego
Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask
Nie mówię pas mikrofonu blask nadszedł czas
Robimy tak to zawsze pewni swego
Ty lepiej poćwicz jeszcze wyskocz do tego
Sutenerzy sceny krótko trzymamy dziwkę w ryzach
To wyższa szkoła i Łaz Boss hipster killaz
Łamago biznes zwijaj bo już czeka Charon w łajbie
Na głośnikach Three 6 Mafia nie jebane lato z radiem
Mam wersety aroganckie i apetyt w chuj jak Pac Man
Jestem bluźnierstwem niczym modlitwa w ustach diabła
To słów masakra wciąż płynę jak Smooth Da Hustla
Dziś zawisną te suki odsuwa się z pod ich nóg zapadnia
To znów ta banda coś jak trójgłowy rottweiler
Urywamy twoje wycie wbijając ci kły w podgardle
Igła na strzykawce w środku cuchnący śluz
To liryczny zastrzyk teścia z oxą bezpośrednio w mózg
Bezszelestnie mknę po dachach niczym Ninja Gaiden
Produkcja Returnersów zapętlam bit jak mantrę
Za majkiem szaman rzucam kolejną klątwę
Płynę pod prąd bo tylko martwe ryby płyną z prądem o
Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask
Nie mówię pas mikrofonu blask nadszedł czas
Robimy tak to zawsze pewni swego
Nie pytaj mnie dlaczego na zawsze do upadłego
Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask
Nie mówię pas mikrofonu blask nadszedł czas
Robimy tak to zawsze pewni swego
Ty lepiej poćwicz jeszcze wyskocz do tego