Na odludziu wśród krętych ścieżek
Nie ma mnie tu
Cicho poprzez mgłę bliżej do ciebie
Z każdym dniem
Naprawdę nie warto się
Starać by być
Bo czym można być jeśli nie sobą
Zanika gdzieś płomyk mój
Pośród złych dni
I oczami potulnych chwil
Zerkam na świat
Gdyby tylko mogło powiać
Tą ciepłą bryzą
Z nadmorskich miejsc
Odurzyć raz jeszcze złudzeniem
Co zapiera dech
Niech zamilkną te usta
Co śmieją się dzis
Dzień radość rozpuszcza
Jak upalne dni
Bez użytecznie mało skutecznie
No ale co mają nam słodzić dni
Niech sie zamkną powieki
I pokryje je kurz
Niech czekają na swoją kolej by móc
Zaszczycić oczy dozą rozkoszy
Oddaną dziś by chwilę być
W tym samym miejscu
By znowu żyć