Back to Top

NIE PADNĘ Video (MV)






Sokół - NIE PADNĘ Lyrics




[ Featuring Marysia Starosta ]

Chciałbyś tresować mnie, założyć kraty
Mam mieć standardowy życia sens, być bogatym
Przez ekran na ścianie dajesz mi mentalny zastrzyk
Codziennie od kiedy pamiętam zwiększasz dawki
Na ulicy też nie da się nic przyswajać
Na każdym kroku mnie namawiasz do posiadania
Konsumpcja, praca, spirala wydawania
Gospodarka głupcze, sztuczne potrzeby brania
Wszystko jednorazowe mam nowe chcieć
Jestem chory na głowę, bo więcej chcę niż mieć
Diagnozę masz gotową dla mnie, więc
Wysyłaj pierdoloną armię i mnie kurwa lecz
Nie padnę
Naćpany twoją propagandą będę szedł
I żadne oddziały nie ogarną mnie
Mam niesubordynację, ale mam też gen
Jesteś za słaby nie zabijesz tego we mnie

Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę Ci do stóp
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę

Teraz trzymam tego chesterfield'a w dłoni
Mówię, że dużo czytam, szczególnie o historii od 84'
Masz kłopot z celem, giniesz
Trafiłeś sam siebie rykoszetem
Jak Sailor mam was wokół pederaści
Ale nie będzie wróżki ani przeprosin żadnych
Fidelio nie raz ale bez peleryny
Normalny melanż, nie noszą masek dziewczyny
Jeden drink styka, teraz wracam z kibla
Śpiewasz, że zaraz będzie kobietą dziewczynka
To czarujący wieczór był nawet bardzo
Dobranoc i wychodzę no bo chodzi o lojalność
Siedzę przed tobą, obierasz jajko na twardo
Ja pytam gdzie majonez, co z szynką i musztardą?
Wciąż idę jak szedłem, nie strasz
(porwałeś się na siłę, której nie znasz)
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę Ci do stóp
Ja nie padnę
Ja nie padnę
[ Correct these Lyrics ]

[ Correct these Lyrics ]

We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.


We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.




Chciałbyś tresować mnie, założyć kraty
Mam mieć standardowy życia sens, być bogatym
Przez ekran na ścianie dajesz mi mentalny zastrzyk
Codziennie od kiedy pamiętam zwiększasz dawki
Na ulicy też nie da się nic przyswajać
Na każdym kroku mnie namawiasz do posiadania
Konsumpcja, praca, spirala wydawania
Gospodarka głupcze, sztuczne potrzeby brania
Wszystko jednorazowe mam nowe chcieć
Jestem chory na głowę, bo więcej chcę niż mieć
Diagnozę masz gotową dla mnie, więc
Wysyłaj pierdoloną armię i mnie kurwa lecz
Nie padnę
Naćpany twoją propagandą będę szedł
I żadne oddziały nie ogarną mnie
Mam niesubordynację, ale mam też gen
Jesteś za słaby nie zabijesz tego we mnie

Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę Ci do stóp
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę

Teraz trzymam tego chesterfield'a w dłoni
Mówię, że dużo czytam, szczególnie o historii od 84'
Masz kłopot z celem, giniesz
Trafiłeś sam siebie rykoszetem
Jak Sailor mam was wokół pederaści
Ale nie będzie wróżki ani przeprosin żadnych
Fidelio nie raz ale bez peleryny
Normalny melanż, nie noszą masek dziewczyny
Jeden drink styka, teraz wracam z kibla
Śpiewasz, że zaraz będzie kobietą dziewczynka
To czarujący wieczór był nawet bardzo
Dobranoc i wychodzę no bo chodzi o lojalność
Siedzę przed tobą, obierasz jajko na twardo
Ja pytam gdzie majonez, co z szynką i musztardą?
Wciąż idę jak szedłem, nie strasz
(porwałeś się na siłę, której nie znasz)
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę
Ja nie padnę Ci do stóp
Ja nie padnę
Ja nie padnę
[ Correct these Lyrics ]
Writer: Wojciech Sosnowski, Tomasz Janiszewski
Copyright: Lyrics © Sony/ATV Music Publishing LLC

Back to: Sokół

Tags:
No tags yet