Ziomy marzą o hipotekach
Ja na tą samą receptę chciałbym więcej lekarstw dostać
W kolejce, prywatnie, NFZ to beka
I czekam, obserwując ten kliniczny krajobraz
Jest kwadrans przed południem
Zasłony skrywają okrutnie
Zakurzone szyby, które dzielą nas tu od nas wkrótce
Tych nas nad Wisłą przy blantach i wódce
Mniejsza, wzrok na damy z recepcji
Jak każdy, z tym, że większość stanowi sojusz tych ledwo ciepłych
Jedna odwzajemnia moje spojrzenie
Wiec jak ranny jeleń, oczy na buciki i rączki przy ciele
Zerkam na zegarek
Poźni się cholera, ale mam tę pewność, że się nie spóźniłem wcale
Wtem otwiera salę mi, lat trzydzieści parę i
Przygląda mi się bacznie jakby z niedowierzaniem
I stwierdza, że nadciśnienie to powinny mieć osoby stare
No, kurwa, niebywałe...
Gdzie moje leki, do diaska
W nocy będę pił i palił, a wie pani dorastam
Gdzie moje leki, do diaska
Chciałbym pić piwa, zjeść grzyba, rano mieć siłę jak amstaf
Wychodzę oburzony, bo jak to tak to
Się dziwić, że ktoś w moim wieku ma grubo ponad sto
Rozkurczowe, ze skurczowym jeszcze gorzej
W dodatku ostatni szlug mi się złamał gdzieś w połowie
O losie, ty co parszywych nagradzasz
Gdzie powaga, toć nie wypada takich mi tu dokładać zmagań
I niby wiem, ze perspektywy wąskie mam na zdrowie
Ale przepijam wódkę piwem życząc nam "na zdrowie!"
Gdzie moje leki, do diaska
W nocy będę pił i palił, a wie pani dorastam
Gdzie moje leki, do diaska
Chciałbym pić piwa, zjeść grzyba, rano mieć siłę jak amstaf